Te Puia to park krajobrazowo - kulturowy. Takich miejsc w okolicach Rotorua jest dosc duzo. Te Puia prowadzone jest przez Maorysow i pokazuja oni tam takze swoja kulture i sztuke. Jednoczesnie jest to aktywny geotermicznie teren, na ktorym mozna zobaczyc gotujace sie kotly z woda, 2 piekne gejzery (Prince of Wales i Pohutu), ktore wybuchaja kilkadziesiat razy na dzien i mnostwo innych ciekawych form geotermicznych.
Wstep kosztuje 50$, z kuponem rabatowym - 45$. Mozna samemu spacerowac po parku lub poczekac na przewodnika, w cenie jest tez maoryski koncert.
Zaczelismy od spaceru, postanowilam, ze zobaczymy wszystko, no wiec polecielismy. Widzielismy kotly z woda, z blotem, tarasy krzemowe, wybuchajacy gejzer, piekny krajobraz i wrocilismy na maoryski koncert. Wszystko odbywa sie wedlug okreslonych regul i Pakeha chcac nie chcac musza sie dostosowac.
Najpierw wyszla do nas Maoryska w tradycyjnej szacie (takiej samej, jaka ma Chrystus na witrazu) i wyjasnila, jak mamy sie zachowywac i co bedzie sie dzialo. Zostal wybrany szef sposrod Pakeha, ktory mial sie spotkac z szefem Maorysow (akurat u nas byl to dwumetrowy Murzyn z Londynu).
Kiedy juz bylismy na wszystko przygotowani, z domu spotkan, przed ktorym stalismy wyszedl Maorys - wojownik. Odpowiednim krokiem, wymachujac bronia podszedl do nas i przywital sie z szefem przez podwojne wzajemne dotkniecie nosami.
Wszyscy grzecznie za szefem ruszylismy do domu spotkan. Przed wejsciem nalezalo sciagnac buty. W srodku czekali juz inni wojownicy, wiec szef przywital sie z nimi wszystkimi, pozostali zajeli miejsca na widowni. Rozpoczal sie koncert.
Tance byly rozne, nie sposob ich opisac, jednak glownym elementem sa szybkie ruchy dlonmi symbolizujace wstepujaca energie i wystawiony jezyk symbolizujacy opieke i ducha walki. Na koniec zatanczyli taniec haka, ktory wykonuje takze nowozelandzka druzyna rugby przed kazdym meczem. Na zywo robi wrazenie i naprawde mozna sie przestraszyc. Nic dziwnego, ze Nowozelandczycy maja jedna z najlepszych druzyn rugby na swiecie.
Pelni wrazen poszlismy na spacer z przewodnikiem. Byla to Maoryska w srednim wieku, opowiadala o kulturze swojego ludu, uczyla nas wymowy maoryskich slow i pokazala nam Arts and Crafts Institute, uczelnie, ktora miesci sie na terenie Te Puia. Jest to jedna z pierwszych takich szkol w Nowej Zelandii, a zeby sie w niej uczyc trzeba byc maoryskiego pochodzenia. Cieslami moga zostac tylko mezczyzni, rekodzielem materialowym zajmuja sie kobiety.
Widzielismy tez jedna bardzo ciekawa rzecz. Kiwi. Ptaka kiwi. Ptak kiwi zyje w ciemnosciach, wiec na potrzeby turystow ma odwrocony porzadek dnia i nocy, aby byl "przytomny", kiedy ma gosci. Jest strasznie maly i plochy, i oczywiscie zagrozony wyginieciem.
Do wyjscia szlismy przez sklep z pamiatkiami, w ktorym mozna kupic sole z blotem z Rotorua. Pojechalismy na kemping, tym razem inny. Okazalo sie, ze przy YHA jest kilka miejsc na campervany, wiec tam nocowalismy. Za 21$ mielismy standard 3x lepszy niz na poprzednim kempingu. Jak to w YHA :-)