Plaza w Palm Cove podobno jest najladniejsza w okolicach Cairns. W samym Cairns nie ma plazy, no wiec ruszylismy w podroz autobusem miejskim (nr X, w obie strony 9$).
Przesiadka w centrum i ok. pol godziny jazdy. Ale bylo warto. Kurort troche dla ludzi jednak starszych niz mlodszych, ale bardzo piekny, zadbany i z klasa ;-) Plaza, jak plaza, krokodyle, wiec kapac sie nie wolno.
Posiedzielismy, poopalalismy sie, niektorzy spiekli sie na buraka i poszlismy na lokalne piwo. I to bylo ciekawe. Australijczycy podaja piwo w specjalnych styropianowych oslonkach na butelke, zeby nie stracilo w tropikach swojej temperatury. Piwo, ktorego skprobowalismy nazywa sie xxxx i jest calkiem smaczne.
Tak milo uplynal nam czas i pomknelismy z powrotem do centrum i do domu. Tym razem my przygotowywalismy kolacje. Nasze pierogi ciesza sie coraz wieksza slawa, do ciasta zuzylismy ponad pol kg maki i wszystko zjedlismy!!!