Wisla, Wawel, pola, lasy, laki... ojczyzna.
Hop siup i jestesmy w Balicach.
Bagaze nadane w Hong Kongu dwa dni wczesniej chyba nawet lecialy tym samym samolotem, co my. Rozwiazanie godne polecenia, tym bardziej ze w razie zagubienia przysluguje odszkodowanie. Bumerangowi tez udalo sie przejsc wszystkie kontrole, zaden pilot nie ucierpial mimo ogromnych obaw Nowozelandczykow.
Na pokladzie dostalismy Prince Polo i pierogi. Prawie, jak w domu.
Zostalo juz nam tylko przejechac pasjonujace 100 kilometrow droga prawie miedzynarodowa do pieknej miejscowosci polozonej w sercu Podbeskidzia, otoczonej gorami i mlekiem i miodem plynacej.
No do Bielska, no.