Wybralismy sie na wycieczke do Parku Belair, niedaleko Adelaidy.
Mielismy pojechac na spacer, a okazalo sie, ze udalo nam sie zobaczyc pierwszego prawdziwego koale!
Koale nie sa misiami. Ale wygladaja, jak misie. Sa tlusciutkie i okragle, maja duzy nos i caly dzien spedzaja na drzewie (nie widzialam jeszcze ruszajacego sie koali). Podobno liscie eukaliptusa, ktore zjadaja poza tym, ze maja wlasnosci odurzajace, to jeszcze nie maja prawie w ogole wartosci odzywczych, wiec dlatego te zwierzaki wygladaja na lekko otepiale.
Z parku wyrzucil nas deszcz, wiec postanowilismy sie wybrac do centrum. Odkrylismy bezplatny autobus, jezdzacy dookola miasta (numer 99C). Jest tez darmowy tramwaj.
Zjedlismy tez lunch. W Australii system jedzenia jest podobdy do francuskiego - rano lekkie sniadanie, kolo 12-13 lunch i wieczorem glowny posilek dnia, co oznacza, ze je sie tutaj dwa obiady dziennie. Tyle, ze Australijczycy nie przykladaja az tak wielkiej wagi do posilkow, jak Francuzi...
Tak, czy owak poszlismy na chinszczyzne tam, gdzie w pierwszy dzien zabral nas David. Niestety my nie wybralismy najlepiej. Ryz z owocami moza i miesem, ale nie najlepszej jakosci, Warto chodzic tam, gdzie tubylcy i gdzie jest ich duzo. Zaleta chinskiej kuchni i w ogole azjatyckiej, jest to, ze porcja kosztuje od 5 do 10$, czyli bardzo tanio i mozna sie najesc.
Wieczorem czekala nas pierwsza australijska Msza Sw. w kosciele Holy Cross. Przyjechala juz tez 4 z naszej grupy z Polski, byl Arcybiskup Adelaidy, wiec imprezka na calego. W doslownym tego znaczeniu. Na kazaniu mozna bylo boki zrywac, a po Mszy byla serwowana pizza. Jednym moze sie to wydac niestosowne, ale nam sie bardzo podobalo :-)
Mimo dosyc obfitej kolacji w kosciele, my zaplanowalismy jeszcze jedna. Zdecydowalismy sie na ugotowanie zupy pomidorowej i pierogow :-) Oczywiscie o ile zupe robilismy sami, to pierogi byly lepione przez samych Australijczykow. Dodatkowo okazalo sie, ze nasza rodzina bedzie miec na kolacji gosci, wiec w sumie na kolacji bylo ponad 10 osob! Nie musze podkreslac, ze pierogi i zupa wszystkim smakowaly, a ciasto zrobione przez Lukasza okazalo sie hitem!