Dzisiejszy dzien spedzilismy z Siostra Jasmin. Przyjechala po nas super nowym samochodem i zabrala do Glenelg, kurortu nadmorskiego polozonego w granicach aglomeracji Adelaidy.
Siostra Jasmin pochodzi z Indii, ale mieszka juz bardz dlugo w Australii i tutaj pracuje. Mieszka z inna siostra, Amerykanka polskiego pochodzenia - strasznie wygadana ;-)
Wiec: pierwszy raz zobaczylismy Ocean Indyjski! Tak, tak Indyjski, bo on zawija az pod Australie. Woda, jak to woda mokra i troche zimna, no bo w koncu w Australii jest zima.
Glenelg jest typowym miastem dla turystow, urokliwe, ale w sezonie (czyli za ok.5 miesiecy) bardzo tloczne.
Po wycieczce pojechalismy na siostr na obiad. Podaly nam ogromny i pyszny obiad! Na koniec wycieczki kupilismy jeszcze karte do telefonu. Polski telefon dziala bez zarzutu, choc przed wyjazdem upewnilam sie, czy dziala na australijskiej czestotliwosci. Karty SIM sa takiej samej wielkosci, jak w Polsce. Za karte Vodafone zaplacilismy 29$, a dostalismy 130$ na rozmowy :-) Good deal :-)
I oczywiscie mamy australijski numer:
0404591807 (dzwoniac z Polski nalezy wyrzucic pierwsze 0 i dodac +61). Polskie smsy nie dochadza, od razu uprzedzam ;-)
Wieczorem David zabral nas do prawdziwego australijskiego pubu na prawdziwe australijskie piwo i prawdziwy australijski mecz footballu. Football australijski jest inny niz amerykanski, zawodnicy kopia i odbijaja pilke piesciami, moga sie na siebie rzucac, a zeby zdobyc punkt, musza ja wrzucic miedzy 2 dosyc wysokie tyczki (nie ma przybijania, jak w amerykanskiej wersji). Musze przyznac, ze nawet ciekawe. A piwo tez calkiem smaczne, pamietam, ze pilismy ktaras z wersji Cooper (4,5$ za pint, czyli ok 0,4l).