Wyjechalismy wczesnie rano... o 10...
Droga byla zupelnie przejezdna, miejscami mokra, ale nic powaznego. Bez problemu przeprawilismy sie do Springs Junction, a dalej do Reefton. Mimo, ze w Reefton jest sie juz za przelecza, warto nadal uwazac, bo droga biegnie caly czas przez gory. My pojechalismy na Westport, chcielismy jeszcze po drodze zobaczyc Nalesnikowe Skaly w Punakaiki.
Warto miec ze soba lancuchy i zimowe opony. Nigdy nic nie wiadomo, a pogoda lubi sie zmieniac, szczegolnie w gorach.
Tym sposobem dotarlismy do Westport, gdzie chyba nie ma nic ciekawego, byl to dla nas przystanek na tankowanie (w wiekszych miastach benzyna jest tansza) i ruszylismy na poludnie. Po kilkudziesieciu minutach bylismy juz w Punakaiki, gdzie jest park (wejscie darmowe). Warto sie tam zatrzymac na przerwe na karmienie, bo jest dosyc ladnie. Same skaly sa przepiekne, przyznam szczerze, ze zrobily na mnie wieksze wrazenie niz 12 Apostolow kolo Melbourne. Skaly poza tym, ze sa nalesnikami, sa jeszcze innymi dziwnymi obrazami malpiej twarzy i calego sztabu mitycznych stworow. Warto tam poswiecic ok. 2h na spacer i jechac dalej.
W Greymouth zrobilismy przystanek na zakupy, tez nie jest to miasto godne polecenia. Do Greymouth mozna dojechac bezposrednio z Reefton, jesli nie chce sie jechac do Punakaiki. Jest stacja benzynowa i tansze sklepy, warto to wziac pod uwage, gdy sie jedzie na poludnie. Nawet podkresle, ze trzeba to wziac pod uwage, bo dalej jest ciezko i o benzyne, i o jedzenie. Oczywiscie tubylcy sobie jakos radza, jednak i benzyna, i jedzenie maja ceny zawrotne.