Rano musielismy sie spakowac. To nasz ostatni dzien z super-fura. Ale, ale juz wypozyczylismy nastepna, tyle ze za jakis czas.
Jeszcze rano pojechalismy w glab ladu droga numer 72 opisywana jako Inland Scenic Route. Bardzo ladna, widac Alpy, wije sie miedzy miasteczkami i w koncu wpada na Alpine Route, ktora wiedzie przez Arthur's Pass na zachodnie wybrzeze. Tej drogi nie moglismy przejechac ze wzgledu na warunki - podobno spadlo tam tyle sniegu, ze nie da sie przejechac, bo ostatnie takie opady byly 20 lat temu! Nastepnym razem :-)
Dojechalismy do Christchurch i tam skrecilismy na Lyttelton przez tunel (fajnie jedzie sie przez tunel po lewej stronie), mala miejscowosc za gorami. Przejechalismy przez tunel i juz. Miasteczko samo w sobie nie ma nic ciekawego, choc jest ladnym miastem ze sporym portem dla tankowcow, a kazda jego ulica nosi nazwe angielskiego miasta. Pojechalismy dalej, tym razem przez gory. Do Sumner. Jest tam bardzo ladna plaza, cel wypadow weekendowych mieszkancow Christchurch. Jest tez skala, na ktora mozna wejsc i rurka, po ktorej pozniej mozna zjechac.
Ladnie, wiec zrobilismy kilka zdjec i ruszylismy dalej. Zapakowalismy bak do pelna i musielismy sie pozegnac z nasza fura...
Spimy w tym samym hostelu, co ostatnio (YHA Rolleston House) i nadal go polecamy. Mamy troche wiecej bagazu, wiec musimy sie przepakowac. Jutro wyruszamy do Picton i dalej promem do Wellington. Czyli zwiedzamy dalej :-)