Po bardzo milym pobycie w Cairns, wyruszylismy do Brisbane. Teraz podrozujemy juz samodzielnie, nie mamy niestety zadnych punktow zaczepienia.
Udalo sie nam doleciec do Brisbane. Pisze doleciec, bo linia, ktora lecielismy ma problemu i finansowe, i sprzetowe. Ostatnio na trasie do Manilii wypadla im dziura i wylecialy bagaze. Ale my juz nie bedziemy z nimi latac :-)
Widzielismy rafe koralowa, bardzo pieknie sie prezentuje z pewnej wysokosci!
Przyjechalismy. Z lotniska do hostelu jechalismy busem za 12$ od osoby, ale podwiozl nas pod sam hostel. Co do hostelu, to jestesmy tu jakies 2 godziny, a juz sie nam nie podoba. Jakos tak dziwnie, wszechogarniajace wrazenie brudu i halasu. Hostel nazywa sie Brisbane Backpackers Resort. Jutro sie stad wynosimy :-) Za nocleg zaplacilismy 25$.
Brisbane jest o wiele wieksze niz Cairns, w koncu jest stolica Queensland. Wyglada jak kazde duze miasto i jak kazde duze miasto ma wiele atrakcji. Dzisiejsze popoludnie spedzilismy na rozmyslaniu nad tym, co wybrac i wcinaniu kanapki w Subway'u. Temperatura troche chlodniejsza niz w Cairns, ale nadal cieplo.
Tam, gdzie pojedziemy dalej jest za to zupelnie zimno...